Co warto zjeść w Neapolu?

     Spotkaliście się ze stwierdzeniem, że ten kto nie jadł nigdy pizzy w Neapolu, nie ma pojęcia jak powinno smakować to ciasto z serem i pomidorami? Jeśli nie, to mówię Wam – weźcie sobie je do serca. Bo tak jak wyobrażam sobie życie bez pizzy, tak nie wyobrażam sobie bez niej wizyty w Neapolu.

     Pizzę w Neapolu jadłam w trzech różnych miejscach i w każdym była pyszna. Ale nie ukrywam, że zwycięzca zostawia konkurencję daleko w tyle… Mowa o najbardziej znanej, najstarszej w Neapolu pizzerii…
 L’Antica Pizzeria da Michele przy Via Cesare Sersale, 1 / 3.


To tu Julia Roberts zajadała się boskim plackiem w filmie „Jedz, módl się, kochaj”. A zdjęcie z autografem aktorki wisi na ścianie knajpki.  To tutaj o każdej porze ustawia się kolejka… I nie, nie tylko turystów. To również nr 1 wśród mieszkańców Neapolu.


Żeby nie blokować ulicy, każdy kto chce wejść do środka dostaje numerek i jest wywoływany, gdy zwolni się miejsce. Tak - miejsce, a nie stolik, bo to nie jest romantyczna restauracja tylko „bar pizzowy” więc szanse, że dostaniecie stolik dwuosobowy, a nie będziecie musieli dosiąść się do jakiejś innej pary, są znikome.


Do wyboru są dwie pizze – marinara i margherita. Obie pyszne, obie tanie… Średnia jest naprawdę duża, więc weźcie to pod uwagę. Można sobie dorzucić ekstra ser, ale zapewniam, że nie ma takiej potrzeby.


Podstawowe napoje, plastikowe kubki… Tak niewiele potrzeba, żeby zjeść coś wspaniałego. I nagle okazuje się, że te wszystkie drogie knajpy ze swoimi mikro porcjami mogę się schować.


Oczekując na swoje dania możecie obserwować pracę pizzaioli.


     Druga pizzeria to Sorbillo, która znajduje się przy najbardziej turystycznej ulicy Via dei Tribunali 32.


Tutaj jest typowo restauracyjnie, ale również znakomicie. Niektórzy uważają, że to właśnie w Sorbillo można najlepiej zjeść. Ja jednak jestem fanką poprzedniego lokalu. W każdym przypadku zwróćcie uwagę od której do której trwa przerwa, bo zwykle są to typowe dla nas godziny obiadowe. Mnie z Sorbillo wyproszono chyba o 14, więc radzę najeść w odpowiednim czasie.


Ta pizzeria również jest oblegana i ustawia się przed nią ogonek głodnych tubylców i turystów, więc doliczcie sobie trochę czasu na czekanie. Warto. ;)


Ostatni odwiedzony przeze mnie przybytek to Donna Sofia ai Tribunali  przy Via dei Tribunali 89.


 Tutaj również pizza była bardzo smaczna i typowo neapolitańska. Ceny przystępne. Swoją droga wątpię, czy gdziekolwiek w tym mieście pizza smakuje źle...

      Takiej pizzy jak w Neapolu nie jadłam nigdzie. Cieniutkie, mokre ciasto, przykryte toną dodatków nie nadaje się do sposobu znanego nam jedzenia tego dania. Trzeba zwinąć je w rulon, żeby podołać tej trudnej sztuce konsumpcji. A dla mnie jedzenie spożywane palcami oznacza, że jest najważniejsze. Że nie liczą się białe obrusy, dekoracje z kwiatów i inne pierdoły, które mają jedynie przykryć braki kucharza. To jest właśnie istota posiłku.
Widziałam Włochów, którzy zaczynali jedzenie pizzy od wygrzebania widelcem środka… można i tak, bo składniki są świeże i po prostu najlepsze. Soczyste, dojrzewające na słońcu pomidory czy lokalna, słynna mozarella... Tyle wystarczy.

     Wcale nie dziwi mnie fakt, że w 1894 powstało stowarzyszenie prawdziwej neapolitańskiej pizzy, Associazione Verace Pizza Napoletana.
Każdy kto chce do niego należeć, musi przestrzegać norm podczas wypieku pizzy. Ma to na celu chronić lokalne produkty i ten skarb, jakim jest wybitny placek z pomidorami.
W Polsce certyfikat AVPN mają tylko dwa lokale – Forni Rossi w Poznaniu oraz krakowskie Nolio. Niestety jeszcze nie udało mi się odwiedzić tych miejsc, ale wpisuję je na listę „must eat”.

     Teraz czas na fastfood, czyli pizza fritta!


Takie smażone w głębokim tłuszczu dania znajdziecie na każdym kroku.
To ulepione w rożek ciasto skrywa w swoim tłustym wnętrzu ser, cebulę i boczek/szynkę. To akurat standard okienka Sorbillo przy wspomnianej wyżej pizzerii. Rożek kosztuje 3,5 euro. Polecam wziąć z kimś na spółkę, bo to naprawdę sycąca rzecz. Ale pyszna.
 

Takich smażonek jest więcej. Oprócz pizzy można kupić również kulki z przeróżnymi nadzieniami (arancini).


No to pora na DESER!


Wiadomo, że najlepsze są włoskie lody! Jadłam je w kilkudziesięciu różnych miejscach we Włoszech i wszędzie smakują tak samo dobrze. Więc nie szukajcie zbyt długo – każda gelateria ma dla Was coś pysznego.


W Neapolu warto przyjrzeć się słodyczom. Mi akurat nie przypadły do gustu i pozostaję wierną fanką amarettini i nutelli, ale wiadomo, że wszystko co słodkie zjem chętnie.
Typowym ciastkiem w tym mieście jest nasączona rumem baba. I chociaż ten grzyb wygląda jak babeczka, to jednak nazwa podobno wywodzi się od… Ali Baby.


 Legenda głosi, że pewnego dnia król Stanisław Leszczyński postanowił namoczyć to nieco suche ciastko w rumie. Połączenie okazało się być strzałem w dziesiątkę (jestem innego zdania). A że bardzo lubił „Baśnie 1001 nocy” to jego ulubiony bohater dostał własne ciastko, które z Alzacji przywędrowało do Neapolu.
Ja uważam, że nawet rum mu nie pomaga, ale co kto lubi.


Na pewno baba jest lepsza niż… vesuviella.


To ciastko w kształcie wulkanu jest upieczone z listkowanego ciasta kruchego i wypełnione różnymi kremami. Ja, ponieważ uwielbiam pistacje, zdecydowałam się właśnie na ten smak. I bardzo żałuję… Innych już nie próbowałam, ale ani smak, ani konsystencja nie przypadły mi do gustu.
Zdecydowanie wolę canolli i tiramisu. Mniam!

Więcej na temat Włoch:
















Komentarze

Popularne posty