Co nowego w kinie?


       

     Właściwie nie lubię chodzić do kina. Wkurzają mnie Ci wszyscy szepczący ludzie, walczący z torebkami chipsów, siorbiący colę… Ale tak się nieszczęśliwie zdarzyło, że ten miesiąc obfituje w premiery, które bardzo chciałam zobaczyć. Może i Wam coś przypadnie do gustu, bo do wyboru są… 3 filmy biograficzne.

                                                    

 Whitney 


     Whitney Houston to dla mnie bez wątpienia DIVA. Klasyka r'n'b, którą znają wszyscy. Nie mogłam więc odmówić sobie obejrzenia tej historii.
W filmie pokazano drogę Whitney na szczyt i jej tragiczny upadek. I chociaż w dokumencie wypowiada się wiele bliskich jej osób – rodzina, współpracownicy, przyjaciele, to trudno nie odnieść wrażenia, że sprzedawanie niekiedy wstydliwych sekretów to dla nich kolejny sposób na zbicie kasy. Bo o tym, że żerowali na Whitney za jej życia, a później zostawili samą, mówią dosyć otwarcie. Strasznie to smutna historia. Niemniej nie żałuję, że poszłam do kina.  Nawet jak w ten sposób dołożyłam kilka groszy do kieszeni pazernej rodziny i tego dupka Bobby'ego Browna… O muzyce w tym filmie, chyba nie muszę wspominać? Whitney zawsze 10/10.



                           Kochając Pabla, nienawidząc Escobara


     Obejrzałam wszystkie sezony „Narcos”, „El Chapo” i „Dzień, w którym spotkałam El Chapo” itp. więc to jasne, że o kokainie wiem wszystko… (podobnie jak o himalaizmie, ale na to przyjdzie czas). Ale mimo to, postanowiłam dorzucić jeszcze tę produkcję do mojej narkotycznej filmoteki. Fanom „Narcos” raczej nie polecam, bo film absolutnie niczym was nie zaskoczy. Ale już angielski Penelope Cruz owszem. Tak samo jak Javier Bardem, który niestety wygląda jak Pablo, więc nie ma na co popatrzeć. Nawet aktorzy są Ci sami co w serialu (przynajmniej jeden taki łyso-rudy brzydal).
„Kochając Pabla…” to historia romansu Pablo Escobara i dziennikarki Wirginii Vallejo. Film jest ekranizacją książki, której autorką jest właśnie pani Vallejo.
Najwięcej emocji podczas seansu dostarczała mi siedząca obok kobieta, która nie wiedzieć czemu wybuchała śmiechem (nie, nie działo się nic zabawnego), a w momentach grozy, albo po prostu wystrzałów, wyrzucała w górę ręce/zakrywała oczy… Za pierwszy razem serio się przestraszyłam.
A tak poważnie to film jest całkiem niezły, ale chyba temat już mi się przejadł. 6/10



                                                  McQueen



     Wyczekiwana biografia młodego, wybitnego i uwielbianego przez gwiazdy projektanta mody Alexandra McQueena, który w 2010 roku popełnił samobójstwo.
 Moje pierwsze skojarzenie z tą postacią to buty „armadillo”, które ja nazwałabym „alien”, ale pewnie dlatego, że kojarzą mi się z Lady Gagą, a ona jest kosmitką…
Ten film jest skonstruowany dokładnie tak, jak „Whitney”. Sporo nagrań z prywatnych archiwów, wypowiedzi przyjaciół, modelek. Ale ta historia jest nieco inna. Chociaż i tutaj w grę wchodziły narkotyki i problem z odnalezieniem się w show biznesie, to jednak od opowiadających o McQueenie ludzi biło jakieś ciepło i dało się wyczuć ich ból po stracie kogoś bliskiego. Czyli zupełnie inaczej niż u Whitney...
Bardzo dobrze się to ogląda, a o samym projektancie można się wiele dowiedzieć. Nie umiem ocenić biografii, bo to w końcu czyjeś życie, więc po prostu polecam obejrzeć. Nawet jeśli nie interesujecie się modą to warto posłuchać historii człowieka, który miał cel i marzenia, które jednak go przerosły.




     A wiecie co zrobić, żeby na seanse do Multikina albo Cinema City chodzić za 10zł? I to przez cały tydzień? Wystarczy aktywować portfel Masterpass – płacąc w ten sposób, bilety zgarniacie za 10zł. Po prostu podpinacie kartę (dowolną) i tyle. A dodatkowo w Cinema City do końca wakacji trwa loteria, w której każdy bilet wygrywa. Można przytulić np. popcorn, zniżki na zestawy barowe, darmowe bilety, albo rower czy bony do Itaki... Przetestowałam, więc można śmiało korzystać. Enjoy!
 


Komentarze

Popularne posty