Pułtusk

 Pułtusk – idealne miasto na weekendowy wypad. Hehe, żartowałam. Ten, kto nazwał Pułtusk „Wenecją Mazowsza” z pewnością w Wenecji nie był, a najdalszą wycieczkę odbył do Radomia. Niestety, zwodowanie 3 gondoli nie sprawia, że jest to równie atrakcyjne miejsce co jedno z (moim zdaniem) najpiękniejszych miast Świata. A na stronie Pułtuska można wyczytać, że jest on „nowoczesnym miastem z tradycjami” co uznaję za ponury żart.

     Dobrze, że bilet kosztował tylko 6zł, ale zupełnie niepotrzebnie kupiłam go na 7:45 rano. W sobotę… Gdy o 9:10 byłam na miejscu okazało się, że największy ruch panuje w sklepach z używaną odzieżą, które były otwarte już od 8. W sobotę. Od 8… Szybko zorientowałam się, że to właściwie główna atrakcja tego osobliwego „miasta”. Co ciekawe, ceny były takie, że bardziej opłacało się jechać do Warszawy i takie same ciuchy kupić w H&M. Ale co tam.

     No dobra, ale miał być piękny, najdłuższy w Europie brukowany rynek i zamek. No i niby rynek był, ale na pewno nie piękny.

 Z daleka podobała mi się idea, że zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem na rynku jest targ. Dopóki nie okazało się, że zamiast domowych wypieków, swojskich serów i wędlin można kupić chińskie, śmierdzące buty i pasujące do nich cekinowe szmaty. Szał! A jako dodatek bukiet sztucznych kwiatów.


W wieży ratuszowej (XVI wiek) znajduje się Muzeum Regionalne.
     Bardzo liczyłam na to, że znajdę jakąś przyjemną kawiarnię, w której zjem śniadanie i tu kolejne zaskoczenie  - nie było takiego miejsca. Jedyna otwarta knajpa na rynku skutecznie odstraszyła mnie niezbyt przyjemnym zapaszkiem, który uderzył mnie w nozdrza po przekroczeniu progu. Zostałam przy waflach ryżowych, którymi pogardziły łabędzie.
         
 Przy rynku znajduje się dom, w którym po bitwie pod Pułtuskiem przebywał Napoleon.


     Kolejny punkt zwiedzania – Dom Polonii, czyli dawny zamek biskupów płockich położony nad brzegiem Narwi.

      Dzisiaj jest to po prostu hotel z ładnym parkiem i widokiem na rzekę. No i to gdzieś tam pływają gondole, ale w kwietniu było jeszcze za wcześnie na takie atrakcje. Szkoda…

     W okolicach zamku, od zeszłego roku można przysiąść na grającej ławce obok Krzysztofa Klenczona, który pochodził z tego miasta.

      No dobra, za najważniejszy zabytek Pułtuska uważa się Kolegiatę.
      Sakralne obiekty zwykle po prostu odhaczam i idę dalej, ale z braku laku… W Kolegiacie można oglądać oryginalne „sklepienie pułtuskie” z renesansowymi polichromiami, 15 barokowych ołtarzy bocznych, ambonę w kształcie łodzi. W środku nie można robić zdjęć, więc sorry...

     Ponieważ powrót miałam zaplanowany na 20 od mniej więcej godziny 11 zastanawiałam się jak przetrwam ten dzień. Pomyślałam o kinie, ale jedyne które znalazłam było nieczynne z powodu remontu. Drugą opcją było rozreklamowane centrum handlowe, które okazało się być placem ze zbieraniną niewielkich sklepów. Po drodze wreszcie była kawiarnia. Ciastka wyglądały zdecydowanie lepiej niż smakowały.
      Po obejrzeniu asortymentu Lidla, Biedronki i innych tego typu miejsc postanowiłam skrócić swojej cierpienie i kupić kolejny bilet. Tak oto o 16 byłam z powrotem w Warszawie. Wyjazd nie był zupełnie nieudany, bo przywiozłam sobie kilka pamiątek, m.in. blender, mopa i torebkę...
     A tak na poważnie – godzina drogi od stolicy i znalazłam się w innym świecie. Być może takim, w którym żyje się wolniej i bez stresu, ale też, w moim odczuciu, bez perspektyw i możliwości, jakie daje duże miasto. Mimo wszystko miło było spędzić dzień (no dobra, pół dnia) niespiesznie snując się po nieznanej i obcej ziemi.



Komentarze

Popularne posty